Polityka pieniężna Narodowego Banku Polskiego

Magdalena Gros

publikacja 19.05.2022 00:00

Zaczniemy dziś od zagadki. Może być pełzająca, krocząca albo galopująca – co to jest? Podpowiem, że to nie jest zagadka zoologiczna, lecz ekonomiczna. Te określenia dotyczą... inflacji.

Polityka pieniężna Narodowego Banku Polskiego Rafał Guz /pap

D efinicja inflacji mówi, że jest to wzrost cen wielu towarów i usług w gospodarce, który utrzymuje się przez długi czas. Jego skutkiem jest utrata wartości pieniądza. Brzmi to skomplikowanie, więc najlepiej będzie posłużyć się prostym przykładem. Wyobraź sobie, że rodzice obiecali ci dawać przez cały czas nauki w szkole podstawowej 20 zł tygodniowo na zdrowe przekąski. W trzeciej klasie mogłeś kupić za te pieniądze 8 sztuk swoich ulubionych przysmaków, a w ósmej klasie 20 zł starczało ci zaledwie na 6 sztuk tego samego produktu. Widzisz zatem, że w ciągu tych kilku lat za tę samą kwotę mogłeś nabyć mniej. W uproszczeniu to jest właśnie inflacja. Gdy z kolei przez dłuższy czas utrzymuje się spadek cen towarów i usług, mamy do czynienia z ujemną inflacją, czyli deflacją. W takiej sytuacji za tę samą kwotę mógłbyś kupić więcej. Fachowo mówi się wtedy, że siła nabywcza pieniądza rośnie. Jednak wbrew pozorom wcale nie jest to powód do radości, zwłaszcza gdy spadek cen utrzymuje się przez długi czas.

Rola banku centralnego

Każda skrajność jest niebezpieczna. Pogląd ten wyznają również ekonomiści. Mówi się, że gospodarka oraz ceny powinny wzrastać w zrównoważonym tempie. Co to oznacza? Wyobraź sobie, że inflacja bardzo szybko rośnie przez długi czas. W tej sytuacji siła nabywcza pieniądza, która określa, ile za daną kwotę możesz kupić, bardzo szybko spada, a same pieniądze stają się bezwartościowe. Posługując się nimi, nie jesteś w stanie zrobić zakupów. A teraz przyjmijmy, że przez długi czas w gospodarce ceny spadają. W takiej sytuacji siła nabywcza twoich pieniędzy wzrasta, ale producenci dóbr szybko dochodzą do wniosku, że przy takich cenach nie opłaca im się produkować. Wnet okazuje się, że na rynku brakuje towarów i nie masz czego kupić. Te dwie skrajne sytuacje, występujące w gospodarkach przechodzących głęboki kryzys, ilustrują dobrze, jak ważne jest to, aby ceny rosły powoli, w zrównoważony sposób. Tego pilnuje Narodowy Bank Polski.

Koszyk konsumpcyjny

Powyższe przykłady powinny pomóc ci lepiej zrozumieć ekonomiczną teorię. Zacznijmy od terminu koszyka konsumpcyjnego, który określa towary i usługi konsumowane przez gospodarstwa domowe w ciągu roku. Nie chodzi tylko o jedzenie, ale wszystko to, co w ciągu roku jest potrzebne przeciętnej rodzinie. Są to np. kosmetyki, AGD, usługi (fryzjerskie, bankowe itp.), zajęcia dodatkowe, bilety do kina, ubrania. Pewnie dobrze zdajesz sobie sprawę, że wymieniać można by długo. Porównując wartość takiego koszyka w kolejnych latach, można zmierzyć inflację. Ważne jest, by pamiętać, że nie chodzi tu np. o krótkotrwałe zmiany cen (np. sezonowe zmiany cen warzyw i owoców), ale o to, że patrząc z perspektywy dłuższego czasu, do naszego koszyka możemy włożyć mniej. Dorośli narzekają wtedy, że „wszystko drożeje”. Dlaczego tak się dzieje? Przyczyn inflacji jest wiele. Według najprostszego podziału można powiedzieć, że inflacja może mieć charakter popytowy – wynika ona wtedy ze zmian zapotrzebowania na dany towar lub usługę, lub podażowy – wtedy jest ona skutkiem zmieniającej się dostępności towarów i usług. Według innego podziału można stwierdzić, że wzrost cen wynika z czynników krajowych (wewnętrznych) lub zagranicznych (zewnętrznych). Warto zaznaczyć, że najważniejszym czynnikiem przyspieszającym inflację w Polsce w 2021 r. był wzrost cen energii i żywności. W dużej mierze wynika to z oddziaływania popytowych i podażowych czynników o charakterze zewnętrznym.

Deflacja jest groźna

Z odwrotną sytuacją mamy do czynienia, gdy do naszego koszyka konsumpcyjnego włożymy o wiele więcej niż w poprzednim roku, bo ceny dóbr i usług spadły. I znów nie chodzi tu o doroczne „wietrzenie magazynów”, ale o powszechny spadek cen, który utrzymuje się w dłuższym okresie, np. kilku lat. Dorośli powinni się w tym momencie cieszyć, że „wszystko tanieje”. Ale jak już wiemy, przesada w żadnym kierunku nie jest dobra. Paradoksalnie deflacja ma bardzo groźne skutki. Systematyczny spadek cen to trwale spadające zyski dla przedsiębiorców, bo ich towary czy usługi tracą na wartości. Kiedy ceny ciągle spadają, konsumenci zaczynają odraczać zakupy, bo przecież jeśli „poczekam jeszcze trochę, będzie jeszcze taniej”. Pomijając oczywiście produkty pierwszej potrzeby, konsumenci zaczynają wstrzymywać się z wieloma zakupami, w tym np. dóbr trwałych, takich jak samochód, sprzęt elektroniczny czy AGD. W gospodarce spada popyt, towary zalegają w magazynach, więc producenci jeszcze bardziej obniżają ceny i ograniczają produkcję, co skutkuje wzrostem bezrobocia. Wysoki poziom bezrobocia oznacza z kolei ogromne koszty społeczne dla państwa. „Najbardziej bodaj wiadomą oznaką kryzysu jest olbrzymia armia bezrobotnych”. Te słowa wypowiedział wybitny polski ekonomista Michał Kalecki, kandydat do Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.